- Dedykacja
- Przedmowa
- Prolog
- Akt I
- Scena I
- Scena II Improwizacja
- Scena III (Egzorcyzmy księdza Piotra)
- Scena IV Dom wiejski pode Lwowem (Widzenie Ewy)
- Scena V Cela księdza Piotra (Widzenie księdza Piotra)
- Scena VI (Sen Senatora)
- Scena VII Salon warszawski
- Scena VII Pan Senator
- Scena IX Noc Dziadów
- Dziadów części III Ustęp
ADAM MICKIEWICZDZIADY CZĘŚĆ III
STRESZCZENIE
Dedykacja
Utwór jest dedykowany Janowi Sobolewskiemu, Cyprianowi Daszkiewiczowi, Feliksowi Kółakowskiemu – spółuczniom, spółwięźniom, spółwygnańcom. Autor nazywa ich męczennikami sprawy narodowej, których spotkało prześladowanie za miłość i tęsknotę do ojczyzny.
Przedmowa
Mowa tu o tragicznej historii Polski – kraj już od pół wieku znajduje się pod władzą okrutnych tyranów – a także o wielkim poświęceniu i ogromnej wytrwałości narodu walczącego o odzyskanie wolności oraz o jego niezachwianej wierze w odrodzenie i zmartwychwstanie. Autor zastrzega przy tym, że utwór dotyczyć będzie zaledwie pewnego drobnego wycinka historii. Zostaną tu przedstawione wydarzenia z czasów panowania cara Aleksandra. Przytacza kontekst historyczny. Około 1822 roku polityka carska zorientowana była przede wszystkim na prześladowania Polaków. Wymieniony zostaje tu senator Nowosilcow, którego celem było zniszczenie polskiej narodowości. W wyniku tego cała Polska stała się wówczas wielkim więzieniem. Nowosilcow wraz z księciem Konstantym postanowili zaś uderzyć w młodzież i dzieci. Mowa tu o młodych wykształconych ludziach zakładających towarzystwa literackie w obronie języka i narodowości polskiej. Owe stowarzyszenia – przewidując jednak przyszłe niebezpieczeństwa – zakończyły swoją działalność już wcześniej. Nie stanowiło to przeszkody dla senatora, który zatrzymał i uwięził kilkaset osób. Wielu z nich nie znało nawet treści stawianych im zarzutów, stąd też niemożliwa stała się jakiekolwiek obrona. Zeznania traktowane były wybiórczo. Nowosilcow – oskarżyciel, sędzia i kat – zakazuje nauki, zamyka szkoły, zsyła studentów na Sybir itp. Autor podkreśla, że wydarzenia historyczne i sylwetki osób przedstawił wiernie. Pisze również o cierpieniu narodu polskiego i obojętności Europy. Kraje europejskie – przyglądające się wszystkiemu biernie – porównuje natomiast do cór Jerozolimskich opłakujących Chrystusa. Słowa Zbawiciela uznaje zresztą za najbardziej właściwe także w tej sytuacji: „Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade mną, ale nad samymi sobą”.
Prolog
Miejsce akcji: Wilno – Litwa, klasztor Bazylianów przy ulicy Ostrobramskiej, przerobiony teraz na więzienie stanu; cela więzienna
Jest 1 listopada 1823 roku. Noc. Więzień śpi wsparty na oknie. Pojawia się Anioł Stróż. Wspomina o tym, jak – na prośbę matki osadzonego i za pozwoleniem Boga – opiekował się jego duszą i prowadzić ją ku dobru. Stawał nad łóżkiem, w którym spał, by strzec jego sennych marzeń. Starał się zawsze odnaleźć w nim dobre myśli. Śpiewał mu pieśń głoszącą szczęście. Niekiedy przybierał natomiast postać larwy piekielnej, aby go straszyć. Niestety po przebudzeniu dusza Więźnia niczego jednak nie pamiętała. Wówczas zasmucony Anioł gorzko płakał i długo zwlekał z powrotem do nieba, ponieważ chciał uniknąć spotkania z jego matką i jej pytań o syna i jego sny.
O poranku Więzień budzi się strudzony i patrzy w okno. Mówi o życiu duszy, o snach i ich znaczeniu, a także o wyobraźni, za której granicą leży marzenie. Nie może odpocząć z powodu strasznych i męczących snów (Nie mogę spocząć, te sny to straszą, to łudzą: Jak te sny mię trudzą!). Kiedy Więzień zapada w drzemkę, o jego duszę walczą duchy, chcąc zyskać nad nią władzę. Potem Więzień budzi się ponownie. Rozmyśla. Ma niejasne przeczucie, że znów będzie wolny, choć nie będzie to wolność całkowita. Jest więc przy tym świadomy, że opuszczenie więzienia wiąże się z wygnaniem (Łotry zdejmą mi tylko z rąk i nóg kajdany, /Ale wtłoczą na duszę – ja będę wygnany!). Wie, że będzie obcym wśród cudzoziemców, a jego pieśni (poezji) nikt nie zrozumie – dla innych to będą tylko niekształtne, nic niewarte dźwięki. On sam – co prawda – przeżyje, ale dla ojczyzny pozostanie martwy. W końcu wstaje i pisze węglem na ścianie: Gustaw umarł, narodził się Konrad (w polskim tłumaczeniu, bohater pisze po łacinie), a tym samym wyraża gotowość do działania. Zmiana imienia jest tu zresztą symboliczna i bardzo znacząca. Bohater z romantycznego nieszczęśliwego kochanka (Gustaw z IV części „Dziadów”) staje się walczącym i cierpiącym patriotą, bojownikiem o wolność ojczyzny (przybiera imię, które nosił Wallenrod). Więzień wspiera się na oknie i znów zasypia. Wtedy odzywa się Duch. Mówi o nieuświadomionej sile, władzy i wierze, które może zdobyć jednostka samotna, osadzona w więzieniu.
Akt I
Scena I
Jest Wigilia Bożego Narodzenia. Dochodzi północ. Na korytarzu stoją strażnicy z karabinami. Kilku młodych więźniów ze świecami w rękach wychodzi ze swoich cel. Witają się – Jakub, Adolf, Żegota, Sobolewski, ks. Lwowicz, Frejend i Konrad. Razem idą do celi Konrada, która znajduje się przy samym murze kościoła, skąd nie będzie słychać ich rozmów. Żegota – jako nowo osadzony – wyjaśnia, w jaki sposób znalazł się w więzieniu. Relacjonuje więc, że został pojmany dziś prosto ze swojego gospodarstwa. Mówi też, że wprawdzie słyszał wcześniej o prowadzonym w Wilnie śledztwie i obserwował przejeżdżające koło jego domu kibitki, to jednak nie wiedział, kto jest właściwie poszukiwany i z jakiego powodu. Wciąż ma nadzieję, że zostanie zwolniony – nie zrobił przecież nic złego i nie należał do żadnego spisku. Pyta więc towarzyszy, o co zostali oskarżeni. Tymczasem pozostali więźniowie nie podzielają jego optymizmu ani wiary w odzyskanie wolności. Tomasz opowiada o przybyciu z Warszawy do Wilna Nowosilcowa wraz z całym sztabem szpiegów. Senator – mimo wielu starań – nie może wyśledzić w Polsce żadnego spisku. Postanowił zatem udać się na Litwę, a tu za cel obrał sobie towarzystwa naukowe. Tomasz mówi też o toczącym się w tajemnicy śledztwie – nikt z nich nie zna powodów uwięzienia. Proponuje – jako stojący na czele i zdolny do największych poświęceń za innych – aby zgłaszali się chętni (starsi, bez rodziny i bliskich) do przyznania się do winy, co umożliwi innym powrót do domu. Frejend mówi zaś, że nie wiedzą, jak długo już tu przebywają. Pierwszy został aresztowany Tomasz, który wiele tutaj przeżył, stąd też teraz czuje się w więzieniu jak w domu. Sam Tomasz wyznaje z kolei, że doświadczył głodówki i choroby, ale potem odzyskał siły. Żartuje również, że wolałby znaleźć się pod ziemią niż być tu z nimi, łotrami w jednym więzieniu. Mężczyźni rozmawiają. Mówią o cierpieniu i prześladowaniach dotykających ludzi. Frejend zwraca się do Konrada (nazywa go wielkim poetą) i bierze go za rękę. Mówi o wdzięczności i miłości do swoich towarzyszy. Następnie Jan Sobolewski opowiada o tym, jak w drodze na przesłuchanie widział kibitki wiozące więźniów na Sybir. Mówi o młodych, wygolonych na łyso, nędznych chłopcach. Najmłodszy z nich miał zaledwie dziesięć lat. Nie mógł udźwignąć łańcucha, ale policmejster uznał, że jego waga jest zgodna z przepisami. Mężczyzna wspomina także Janczewskiego, który rok temu był jeszcze radosnym, małym chłopcem. Teraz schudł, zbrzydł, choć jednocześnie zyskał pewną szlachetność. Zesłaniec w pewnym momencie zdjął kapelusz, wstał i trzykrotnie krzyknął: Jeszcze Polska nie zginęła. Sobolewski widział też Wasilewskiego, skatowanego przez Rosjan podczas śledztwa. Żegota opowiada bajkę Goreckiego (Po wygnaniu Adama z raju Bóg rozsypał ziarna w trosce o zaspokojenie głodu człowieka, który jednak przeszedł obok nich obojętnie. Za to diabeł – w nadziei na ukrytą moc – zakopał ziarna pod ziemią, które wkrótce zrodziły plony. Bajka kończy się słowami: Myśli Boga oszukać – oszuka sam siebie). Ks. Lwowicz zapewnia o modlitwie za wszystkich. Tymczasem Jankowski mówi, że nie boi się kary boskiej, a potem śpiewa pieśń, uznaną zresztą za bluźnierczą (śpiewa, że nie wierzy, że sprzyja im Jezus Maryja – słowa powtarzają się jak refren). Na co odzywa się Konrad, by przeciwstawić się obrazie Matki Boskiej. Popiera go Kapral – imię Maryi chroniło go podczas walk w legionach Dąbrowskiego i w pułku Sobolewskiego. Następnie śpiewa Feliks, który chce rozweselić współtowarzyszy na ich wyraźną prośbę. Suzin dostrzega jednak, że Konrad siedzi zamyślony, blednie i znów się czerwieni. Ten zaraz zresztą zaczyna śpiewać swoją pieśń o zemście (nawołuje do ataku na nieprzyjaciela – chce zarazić rodaków żądzą zemsty, by wspólnymi siłami zabić wroga, za którym pójdą aż do piekła). Kilka razy powtarza się refren:
Zemsta, zemsta, zemsta na wroga, Z Bogiem i choćby mimo Boga!
Ks. Lwowicz uznaje pieśń za pogańską, a Kapral – za szatańską. Konrad wygłasza monolog (to tzw. mała improwizacja). W swojej wizji unosi się jak orzeł nad ziemią, by zobaczyć przyszłość kraju. Nagłe pojawienie się kruka zasłania mu jednak widok. Więźniowie próbują go uspokoić. Kapral słyszy dzwonek, czyli sygnał do zmiany warty. Konrad słabnie i zostaje sam w celi.
Scena II Improwizacja
Konrad odzywa się po długim milczeniu. Bohater rozpoczyna swój monolog słowami:
Samotność – cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludzi? Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha, Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
To tzw. Wielka Improwizacja, jeden z najważniejszych fragmentów utworu. Konrad mówi o swoim położeniu jako poety, artysty – skazanego na samotność i niezrozumienie przez innych. Samego siebie przedstawia jako mistrza, wielkiego twórcę, wybitną jednostkę. Zwraca się do Boga – uznaje, że jest w stanie zrobić więcej od niego. Swoją potęgę twórczą zestawia więc z mocą Stwórcy. Mówi o decydującej chwili, która nadeszła właśnie dzisiaj. Wyraża także swą miłość do ojczyzny i narodu. Pragnie wpływać na ludzi swoją duchową siłą, której źródłem jest przede wszystkim uczucie. Żąda więc od Boga „rządu dusz” (Daj mi rząd dusz! (…) Ja chcę mieć władzę, jaką Ty posiadasz, / Ja chcę duszami władać, jak Ty nimi władasz.), czyli silnej władzy nad ludźmi, co nadaje mu jednocześnie rys tyrana. Chce mieć boską władzę nad innymi, siłę twórczą właściwą Bogu. Tymczasem Bóg uparcie milczy, więc Konrad ucieka się do szantażu. Mówi, że Stwórca nie jest wcale miłością, jak się powszechnie sądzi – jest wyłącznie mądrością. Wtedy pojawiają się duchy (głos z lewej i prawej strony), które walczą o jego duszę. Konrad przypomina też Bogu, że walczył z Szatanem, więc i on wzywa go na pojedynek. Bohater identyfikuje się z ojczyzną: Ja i ojczyzna to jedno. Nazywam się Milijon – bo za miliony Kocham i cierpię katusze.
Tym samym staje się więc przedstawicielem całego cierpiącego narodu, a nawet ludzkości. Chce władzy od Boga, który wciąż pozostaje głuchy na jego wezwanie. Wobec jego milczenia Konrad posuwa się do bluźnierstwa i nazywa Boga carem:
Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale… (Głos diabła) Carem!
Konrad nie zdążył wypowiedzieć ostatniego słowa, bo zdanie skończył za niego diabeł. Sam traci przytomności i upada. W celi słychać jeszcze duchy kłócące się ze sobą – niewiele brakowało, żeby zdobyły duszę Konrada. Zaraz też chowają się, bo słychać nadchodzącego księdza.
Scena III (Egzorcyzmy księdza Piotra)
Do celi wchodzą Kapral, ksiądz Piotr (bernardyn) i jeden więzień. Konrad leży nieprzytomny. Mężczyźni są zaniepokojeni jego stanem. Więzień twierdzi, że to nie pierwszy taki jego atak szaleństwa. Kapral zaś prosi księdza o modlitwę. Tymczasem zrywa się Konrad i zwraca się do Rollisona, swojego przyjaciela, głosząc mu przepowiednię. Widzi go w więzieniu – pobitego i zakrwawionego. Mówi, że nie został wysłuchany przez Boga. Zachęca go więc do skoku przez okno (czyli do popełnienia samobójstwa). Ksiądz Piotr uznaje, że Konrada opętał zły duch. Odpędza więc demony i odprawia egzorcyzmy. Przemawia Duch. Mówi różnymi językami. Przedstawia się jako Lewiatan, Voltaire itd. Nazywa księdza majstrem i prostym braciszkiem, który powinien zostać papieżem. Szydzi z niego. Oświadcza też, że przybył tu na rozkaz Szatana, by zawładnąć duszą Konrada, i jest tylko jego narzędziem. Duch w końcu odchodzi. Budzi się Konrad. Okazuje skruchę. Ksiądz Piotr modli się. Klęka i pada krzyżem. Chce przyjąć na siebie winy Konrada. Z pobliskiego kościoła słychać pieśń Bożego Narodzenia. Nad głową księdza Piotra pojawia się chór aniołów, który śpiewa o jego pokorze i skromności. Aniołowie bronią Konrada, powołując się na jego miłość do narodu.
Scena IV Dom wiejski pode Lwowem (Widzenie Ewy)
Rzecz dzieje się w domu wiejskim pod Lwowem. Do sypialni wbiega młoda panienka, Ewa. Poprawia kwiaty przed obrazem Matki Boskiej, modli się za ojczyznę i rodziców. Wchodzi Marcelina. Ewa wspomina o Litwinie, który dziś przybył w ich strony – uciekł od Moskali, mówił o aresztowaniach z woli cara. Dziewczyna pokazuje na książkę i mówi, że chce pomodlić się również za jej autora, poetę. Modli się i zasypia. Pojawia się chór aniołów. Ewa ma widzenie. Ukazuje jej się Matka Boska, która podaje wianek Jezusowi, a ten z uśmiechem rzuca na dziewczynę kwiaty. Nagle Ewa dostrzega, że róża rusza się i uśmiecha do niej. W odpowiedzi na jej skargę (Skarżysz się, żeś wyjęta z rodzinnej trawki?) mówi, że zerwała kwiat, aby ozdobić nim obraz Matki Boskiej. Potem róża zapewnia aniołów o swojej opiece nad Ewą.
Scena V Cela księdza Piotra (Widzenie księdza Piotra)
W swojej celi ksiądz Piotr modli się, leżąc krzyżem. Wyznaje, że jest tylko prochem, niczym. Ma widzenie – wizję ukazującą przyszłość ojczyzny. Polska zostaje wydana carowi, nazwanemu tu Herodem. Księdzu ukazują się wozy jadące na północ, na wygnanie. Spośród wywożonych młodych ludzi uratowany zostaje tylko jeden – „wskrzesiciel narodu” o imieniu „czterdzieści i cztery”. Polska zostaje przedstawiona jako Chrystus Narodów, a jej historia jest powtórzeniem losów Chrystusa. Naród zostaje więc ukrzyżowany, czyli zdradzony przez inne narody. Musi ponieść śmierć męczeńską i ofiarę, aby zmartwychwstać i odzyskać wolność, a tym samym zbawić całą Europę. W wizji tej widoczne jest odniesienie do trzech zaborców, czyli do Austrii (żołdak Rakus), Prusów (żołdak Borus) oraz Rosji (żołdak Moskal – ten zadaje ostateczny cios. Przy czym można tu mówić również o moralnej wartości ludu rosyjskiego i o jego przepowiadanej przemianie: On jeden poprawi się i Bóg mu przebaczył). Poncjusz Piłat, który umywa ręce, to natomiast Francja. Zapłakana Wolność odgrywa zaś rolę Matki Boskiej, zrozpaczonej pod krzyżem cierpiącego syna. Ksiądz Piotr widzi również moment zmartwychwstania Polski, symbolizowanej tu przez postać w białej szacie niewinności, którą obwija cały świat. Słychać chór aniołów, wielkanocną pieśń, aż w końcu śpiew „Alleluja”. Na koniec zakonnik dostrzega jeszcze wielkiego męża, który wydaje się mu znajomy. To „namiestnik wolności”, którego imię brzmi „czterdzieści i cztery”. Duchowny zasypia. Pojawiają się Aniołowie, którzy chcą zabrać duszę księdza do nieba, aby rano zwrócić ją ciału.
Scena VI (Sen Senatora)
W sypialni nad głową Senatora (Nowosilcowa) pojawiają się diabły. Chcą porwać jego duszę do piekła. Odzywa się Belzebub, który ostrzega, że w obliczu piekielnych wizji Senator może przestraszyć się i zmienić na lepsze. Nie ma przy tym nic przeciwko, żeby go nieco podręczyć we śnie. W związku z tym Senator ma senne widzenie. Widzi, jak dostaje różne pochwały, pieniądze, tytuły. U innych wzbudza natomiast strach, szacunek, podziw. Nagle jednak sytuacja ulega całkowitej zmianie. Teraz Senator jest wyszydzany, lekceważony, znienawidzony – a wszystko to z woli cara, który spojrzał na niego groźnie i poskąpił mu swojej łaski. Diabły rzucają się na jego duszę.
Scena VII Salon warszawski
W warszawskim salonie zbiera się towarzystwo. Są tu urzędnicy, literaci, damy, generałowie, oficerowie. To tzw. towarzystwo stolikowe. Wszyscy popijają herbatę i mówią po francusku. Tuż przy drzwiach stoi natomiast grupa młodych ludzi, a w tym dwóch starszych Polaków. Rozmawiają po polsku. To tzw. towarzystwo przy drzwiach. Tak wyraźnie zarysowany tu podział nie jest zresztą przypadkowy. Towarzystwo stolikowe reprezentuje arystokracja, której los Polski jest całkowicie obojętny. Tematem ich rozmowy są bale organizowane przez Nowosilcowa – mówią, że odkąd senator wyjechał z Warszawy, próżno szukać równie znakomitych przyjęć. Jedna z dam wspomina też o polskich wierszach, których w ogóle nie rozumie. Towarzystwo przy drzwiach to natomiast polscy patrioci, mocno zaangażowani w sytuację kraju i zainteresowani bieżącymi wydarzeniami politycznymi. Są tu: Zenon Niemojewski, Adolf, Młoda dama. Punktem kulminacyjnym sceny jest opowieść Adolfa o Cichowskim, której słuchają zresztą wszyscy zgromadzeni. Jej bohaterem jest niegdyś młody i wesoły mężczyzna, który niespodziewanie stał się ofiarą carskich prześladowań. Nagle zniknął w tajemniczych okolicznościach. Tak naprawdę został jednak pojmany i aresztowany przez Rosjan, którzy upozorowali jego samobójstwo (nad brzegiem Wisły policja odnalazła płaszcz mężczyzny). Przez szereg lat Cichowski był więziony, ciągle przesłuchiwany i poddawany wymyślnym torturom, aż w końcu został wypuszczony na wolność. Po wszystkim co przeżył, stał się jednak zupełnie innym człowiekiem. Jego twarz pokryły zmarszczki, stracił pamięć, jest zalękniony, zachowuje się jak obłąkany. Opowiedziana historia uznana zostaje jednak przez przysłuchujących się literatów za „zbyt świeżą”, by o niej pisać, a także zbyt okrutną i nienarodową – Polacy wolą przecież czytać sielanki. Odmiennego zdania są członkowie towarzystwa przy drzwiach. Słychać wyraźny żal, że ktoś taki jak obecna tu arystokracja stoi na czele narodu. Rzecz komentuje Wysocki – podkreśla, że podobni im stanowią zaledwie powierzchnię, pod którą żyje prawdziwy narodowy duch. Tym samym przedstawia swoją wizję narodu polskiego:
Nasz naród jak lawa, Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa, Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi; Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.
Scena VII Pan Senator
Rzecz dzieje się w Wilnie. Na prawo widać drzwi do sali komisji śledczej, gdzie prowadzeni są więźniowie. Senator wraz z Bajkowem, Pelikanem i Doktorem przeglądają różne dokumenty i rozmawiają na temat prowadzonego śledztwa. Doktor zauważa, że wciąż nie dysponują żadnymi konkretnymi dowodami spisku, choć tak wielu młodych ludzi przebywa w więzieniu. Senator jest wzburzony, wskazuje na dobrowolnie złożone zeznania i świadectwa poświadczające spisek. Pelikan prosi Senatora o rozkazy dotyczące Rollisona. Mówi też, że uwięziony choruje, ale wciąż – mimo brutalnej formy przesłuchania – stawia opór i do niczego się nie przyznaje. Wkrótce na miejscu zjawia się matka chłopaka. Towarzyszy jej druga kobieta, Kmitowa. Pani Rollisonowa to uboga, niewidoma, starsza kobieta, bardzo przejęta losem swojego syna. Zna jego sytuację, ale wie też, że wciąż żyje, więc prosi o łaskę dla niego. Tymczasem Senator udaje, że o niczym nie wie i każe przyjść jej później. Po wyjściu kobiety zleca Pelikanowi – przy okazji odwiedzin syna – zamknięcie jej w więzieniu. Potem mężczyźni rozmawiają o osadzonym Rollisonie – o jego uwięzieniu wie coraz więcej osób. Pelikan sugeruje więc upozorowanie samobójstwa. Wspomniane tu zostaje, że Rollison choruje na płuca, a w związku z tym potrzebuje świeżego powietrza, które mają mu zapewnić otwarte okna w jego celi. Następnie Senator wzywa na przesłuchanie księdza Piotra, który mówi, że Bóg czasem daje władzę niewłaściwym osobom (w ręce złego ducha). Pelikan – za namową Doktora – policzkuje bernardyna. Na co zakonnik przepowiada, że jeszcze dziś Doktor stanie przed obliczem Boga. Zaraz też dodaje, że podobny los spotka Bajkowa. Senator każe zatrzymać księdza, a Doktor przypuszcza, że należy on do spisku Księcia Czartoryskiego, którym tajnie kieruje Lelewel. W pewnym momencie Doktor orientuje się, że jego zegarek zatrzymał się na godzinie dwunastej (tymczasem jest piąta). Ksiądz Piotr przepowiada mu śmierć i zaleca troskę o duszę. Wtedy otwierają się drzwi z lewej strony, przez które wchodzą eleganckie damy, urzędnicy, goście. Słychać muzykę. Senator uczestniczy w balu. Tu słychać niezbyt pochlebne opinie na jego temat – mówi się o nim jako mordercy i kacie. Po prawej stronie stoją młodzi Polacy. Jeden z nich, Justyn Pol, wyraża swoją chęć zabicia Senatora. Jego zapał studzi jednak Bestużew – car ma do dyspozycji wielu mu podobnych osób, taki czyn byłby zresztą zgubny dla całego narodu. Do sali wchodzi zrozpaczona pani Rollison. Przeklina Senatora, grozi mu i oskarża za śmierć syna, który został wyrzucony przez okno. Ksiądz przekonuje ją, że jej syn jest ranny, ale wciąż żyje. Pani Rollison nazywa Senatora katem i pada zemdlona na ziemię. Słychać uderzenie pioruna. Okazuje się, że Doktor zginął porażony piorunem. Goście rozchodzą się. Senator pozwala księdzu zobaczyć się z Rollisonem i pyta go, w jaki sposób przewidział śmierć Doktora. Na co zakonnik opowiada dwie przypowieści. W końcu znudzony Senator każe mu odejść. Ksiądz Piotr spotyka prowadzonego właśnie na przesłuchanie Konrada, który go nie poznaje. Daje mu jednak w ramach wdzięczności pierścionek. Z kolei bernardyn odwdzięcza się przestrogą. Mówi, że Konrad wybierze się w daleką, nieznaną drogę. W tłumie spotkanych osób ma zaś szukać człowieka, który powita go w imię Boże.
Scena IX Noc Dziadów
Jest noc. Trwają Dziady. Rzecz dzieje się na cmentarzu, skąd widać kaplicę. Guślarz rozmawia z kobietą w żałobie, która nie ma zamiaru uczestniczyć w obrzędach w kaplicy. Woli zostać na cmentarzu, ponieważ chce zobaczyć ducha, który przed laty zjawił się na jej weselu. Był wówczas blady i nic nie mówił. Guślarz stwierdza, że musiał to być duch żywego człowieka, a rana na jego piersi była raną duszy. Postanawia zostać z kobietą – w kaplicy jest drugi guślarz, który już rozpoczął odprawianie Dziadów. Każe jej schować się za drzewem. Sam obserwuje pojawianie się duchów. Jako pierwsze ukazuje się Widmo (duch Doktora). Ma czarne czoło, w miejscu oczu złote dukaty, a w rękach palące stopione srebro. Szuka kościoła i błaga o ratunek. Potem pojawia się drugi duch (duch Bajkowa) – blady, tłusty, ubrany jak na wesele. Ducha atakują psy, rozszarpują na kawałki, które zaraz zrastają się jednak w całość. Guślarz mówi, że niedługo zapieje trzeci kur i skończą się Dziady. Kobieta jest zawiedziona, że oczekiwany przez nią duch się nie zjawił. Nie pojawia się nawet, kiedy wymawia jego imię. Guślarz podejrzewa więc, że mógł zmienić imię lub wiarę. Oboje wychodzą zza drzewa i widzą kilkadziesiąt jadących na północ wozów. Na jednym z nich znajduje się osoba w czarnym stroju, którą rozpoznaje kobieta. Człowiek ten ma wiele ran w piersi, które – według Guślarza – zadali mu wrogowie narodu. Kobieta zauważa też niewielką ranę na jego czole (Zda się być czarną kropelką). Według starca jest to rana, którą zadał on sobie sam. Stanowi przy tym źródło największego bólu, ale uleczyć go z niej może tylko śmierć. Kobieta wzdycha do Boga: Ach, ulecz go, wielki Boże.
Dziadów części III Ustęp
Droga do Rosji
Na tle dzikiego i zaśnieżonego krajobrazu widać kibitkę mknącą prosto do stolicy. Wokół jest pusto, nie ma ludzi ani żadnych budynków. Kraina porównana jest do pustej kartki gotowej do zapisania – nie wiadomo jeszcze, jaka treść ją wypełni. Potem widać gdzieniegdzie domy, a także ludzi o szerokich barkach i pustych twarzach. Drogami poruszają się oddziały wojskowe złożone z ludzi różnych narodowości.
Przedmieścia stolicy
Już z daleka widać wspaniałe pałace i świątynie zbudowane w różnych stylach. Powstanie tych budowli zostało okupione ludzkim cierpieniem i krwią narodów podbitych (Litwy, Ukrainy, Polski). Przedmieścia są opustoszałe, ponieważ car przebywa obecnie w mieście, gdzie przeniósł się na zimę. Tymczasem zostają otwarte bramy. Kibitka zatrzymuje się. Zesłańcy wysiadają. Zostają im zdjęte łańcuchy.
Petersburg
Petersburg to wielkie miasto, które zostało zbudowane na bagnach z rozkazu cara. Powstało na wzór europejskich miast, którymi fascynował się władca. Przypomina wielojęzyczną wieżę Babel. Mowa tu też o Pielgrzymie, który dostrzega po drugiej stronie ulicy człowieka. Ten zaś sprawia wrażenie dawnego mieszkańca stolicy i rozdaje jałmużnę ubogim. Kiedy zostają na ulicy sami, wita Pielgrzyma znakiem krzyża i mówi:
Co ci potrzeba, rozkaż w Imię Boże; Chrześcijaninem jestem i Polakiem, Witam cię Krzyża i Pogodni znakiem.
Pielgrzym ucieka. Nazajutrz żałuje tego i uświadamia sobie, że było w spotkanym człowieku coś znajomego.
Pomnik Piotra Wielkiego
Mowa tu o spotkaniu dwóch młodych mężczyzn. Jednym z nich jest pielgrzym, przybyły z zachodu. Drugi to zaś „wieszcz ruskiego narodu”. Obaj podziwiają monumentalny pomnik Piotra Wielkiego. Przypomniana jest historia jego powstania – budowa odbywała się pod okiem carycy Katarzyny. Pomnik porównany jest do pomnika Marka Aureliusza. Są tu też jednak wskazane istotne różnice między nimi. Rzymski cesarz nazywany był ojcem, przedstawiony jest więc jako piękny, szlachetny i łagodny, a swojego konia prowadzi spokojnie. Z kolei koń cara Rosji pędzi, tratując wszystko po drodze, stąd też pokazany jest jako szalony z uniesionymi do góry kopytami.
Przegląd wojska
Jest to opis przeglądu wojsk, pełen okrucieństwa i bezwzględności. Przegląd jest przeprowadzany przez cara na mrozie i trwa wiele godzin. Wojsko jest posłuszne jego rozkazom. Po manewrach na placu zostają zaś ciała zmarzniętych i stratowanych żołnierzy. Całość stanowi demonstrację wojskowej potęgi cara i sprawności jego armii.
Oleszkiewicz. Dzień przed powodzią petersburską 1824
Trwa odwilż. Młodzi podróżnicy podczas spaceru brzegiem Newy spotykają człowieka mierzącego poziom wody. Jeden z nich rozpoznaje w nim polskiego malarza Oleszkiewicza, który potrafi rozmawiać z duchami. Podąża za nim Pielgrzym. Jest świadkiem, jak na placu przed pałacem cara wygłasza proroctwo dotyczące rychłego końca carskiej tyranii i zgubę poddanych. Zapowiada powódź. Kiedy orientuje się, że nie jest jednak sam, zdmucha świecę i znika.
Do przyjaciół Moskali
To wiersz, w którym autor zwraca się do swoich przyjaciół dekabrystów poddawanym carskim prześladowaniom. Mówi z perspektywy konspiratora. Składa im hołd. Wspomina Rylejewa i Bestużewa (to zresztą realni przyjaciele Adama Mickiewicza, uczestnicy powstania przeciw carowi, srogo ukarani za udział w nim).
Komentarze